Wednesday, January 24, 2007

Kartki z podróży - Minangkabau, Sumatra Zachodnia

Kartki z podróży - Minangkabau, Sumatra Zachodnia

Dolina jeziora Maninjau
W Padangu

Okolice Padangu, stolicy indonezyjskiej prowincji Sumatra Zachodnia (Sumatera Barat), są jednymi z najpiękniejszych miejsc na Sumatrze i w Indonezji w ogóle. Tereny Sumatry Zachodniej zamieszkują Minangkabau, co oznacza "zwycięski bawół". Skąd wzięła się ta nazwa? Według starej sumatrzańskiej legendy, dawno temu olbrzymia armia przybyła z Jawy z zamiarem podbicia żyznych ziem na Sumatrze. Plemiona zamieszkujące obecną Sumatrę Zachodnią wiedziały, że nie mają szans na pokonanie najeźdźcy. W związku z tym zaproponowano, aby zamiast krwawej wojny odbył się pojedynek bawołów. Wynik pojedynku miał być obowiązujący dla obu stron. Jawajczycy się zgodzili i wystawili do walki olbrzymiego bawoła. Mieszkańcy Sumatry wypchnęli na plac młode cielę, niekarmione od kilku dni, a do głowy przywiązali mu ostre sztylety. Podczas starcia cielak pognał w kierunku wielkiego bawołu i, domagając się mleka, rozpruł mu brzuch sztyletami. Jawajczycy wycofali się z Sumatry.

Od tej pory wszystkie budynki Minangkabau mają dachy zbudowane w kształcie rogów. Nawet nakrycie głowy tradycyjnego stroju z tych stron przypomina rogi. Bawół jest jednym z najbardziej szanowanych zwierząt na Sumatrze Zachodniej. Pracuje, daje mleko i mięso, jest cenionym prezentem ślubnym. Prawdę mówiąc, właśnie tam widziałem najbardziej wypasione bawoły, mimo że przecież ciężko pracują. Sumatra Zachodnia jest położonym na wzgórzach regionem rolniczym, gdzie produkuje się wysokiej jakości ryż, warzywa, orzeszki ziemne i soję. W większości wypadków, ze względu na trudne ukształtowanie terenu, jako traktor wykorzystywany jest bawół.

Minangkabau słyną także ze swoich ręcznie robionych tkanin - ikat, oraz delikatnych wyrobów ze srebra. Jest to też jedyna matriarchalna kultura w Indonezji. W zasadzie jest to dziwne połączenie islamu i matriarchatu. Mieszkańcy Sumatry Zachodniej są uważani w Indonezji za bardzo wierzących muzułmanów, ale jednocześnie największą władzę w rodzinie ma kobieta. Mąż może jedynie oczekiwać wierności od swojej małżonki, ale ziemia i majątek należą do niej. W przypadku rozwodu (mimo islamu tutaj kobieta też może wystąpić o rozwód), były mąż wraca do domu rodziców (lub matki), którzy muszą zwrócić przyjęty od panny młodej posag. Kandydat na męża ma swoją cenę. Drożej niż miejscowy rolnik "kosztuje" narzeczony z wyższym wykształceniem, a do tego pracujący w Padangu lub w Dżakarcie.

Mój pobyt na ziemi Minangów - Bumi Minangkabau, rozpocząłem od wizyty u kolegi pracującego w jedynej podziemnej kopalni węgla kamiennego w Indonezji, Bukit Asam Ombilin. Po godzinnym locie z Dżakarty wylądowałem szczęśliwie w Padangu, gdzie oczekiwał na nas wysłany z kopalni samochód. Kopalnia znajduje się ok. 180 km od Padangu, ale dojazd trwa ponad cztery godziny. Droga z Padangu wiedzie przez bardzo malowniczą, wąską dolinę Anai. Jej dno zajmuje rzeka Anai, droga asfaltowa i tory kolejowe, którymi od czasu do czasu przejeżdżają wyładowane urobkiem węglarki z Ombilin. Zbocza są tak strome, a droga kręta, że pociągi węglowe składają się jedynie z 5-6 wagonów, ciągniętych przez lokomotywę utrzymującą równowagę dzięki trzeciej, zębatej szynie pomiędzy torami. Kręta droga oraz brak jakiegokolwiek pobocza uniemożliwiają praktycznie bezpieczne zatrzymanie samochodu.

Gdy wyjechaliśmy z doliny, kierowca wybrał dłuższą, ale bardziej malowniczą drogę, wiodącą przez żyzne wzgórza Bukit Barisan oraz nad brzegiem jednego z dwóch wulkanicznych jezior na Sumatrze Zachodniej - jeziora Singkarak. Po drodze do kopalni przejeżdża się przez urocze miejscowości Padangpanjang i Solok, gdzie zobaczyć można ładnie zachowane tradycyjne domy Minangów.

Miejscowość Sawahlunto, gdzie znajduje się kopalnia Ombilin, mile zaskoczyła mnie swoim wyglądem. Spodziewałem się ujrzeć miejsce pełne hałd, pyłów i dymów. A tymczasem zobaczyłem zielone, uporządkowane miasto położone na sześciu wzgórzach, które bardziej przypominało wypoczynkowe kurorty alpejskie niż cokolwiek innego. Centrum miasta stanowią stare holenderskie budynki (kopalnię Ombilin założono w 1891 r.), w tym ładny ratusz i zadbany kościół katolicki. Dzięki pomocy kolegi zobaczyłem także sztolnię kopalni Ombilin - ponad dwa kilometry długości, stromo biegnąca pod ziemią. I jeszcze jeden miły akcent - w kopalni nadal funkcjonują polskie maszyny zakupione w latach 70. Tyle lat w ciężkich, tropikalnych warunkach! Wszedłem też do kilku "nielegalnych" sztolni, które znajdują się poza terenem kopalni. Koszmar. Nisko, duszno i mokro. Nic dziwnego, że rocznie ginie w nich ok. 200 osób. Głównie na skutek tąpnięć, zalania wodą oraz zatrucia gazami. Takie sztolnie stanowią także zagrożenie dla kopalni Ombilin, gdyż niszczą strukturę rozkopywanej góry, co w każdej chwili może grozić wypadkiem. Władze usiłują walczyć z "nielegalnymi" górnikami, ale jakiekolwiek działania siłowe powodują walki i rozruchy. Ostatnio jednak spróbowano innej metody - zatrudniania "nielegalnych" górników przy różnego rodzaju pracach publicznych, takich jak naprawa dróg, przeładunek urobku lub wydobycie w pobliskiej kopalni odkrywkowej. Na razie przynosi to lepsze rezultaty. W ciągu ostatniego roku liczba "nielegalnych" górników zmniejszyła się z 3 tys. osób do 1600.

0 comments: